wtorek, 25 grudnia 2012

Czytam...

...bo w końcu mam czas na czytanie. Czytam wszystko, co wpadnie mi w ręce, blogi, stare analizy na Armadzie, artykuły z wikipedii. Przeczytałem "Do światła" Diakowa, "W mrok" mam zamiar przeczytać jutro. Przeczytałem też "Małego Brata" Cory'ego Doctorowa, ale to temat na osobną notkę. Przeglądam twittera (w sumie ta notka nie będzie wiele dłuższa od przeciętnego tweeta), artykuły na wikipedii, cokolwiek.
Ot, święta.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rzecz o lemingu

Dzisiejsze przemyślenie nie do końca z komunikacji miejskiej, gdyż z uwagi na drugą w tym stuleciu zimę stulecia część drogi na uczelnię odbyłem per pedes (a nawet apostolorum).

Odkąd dowiedziałem się, że jestem lemingiem, coś mi się nie zgadzało - obiło mi się kiedyś o uszy, że z tym skakaniem do wody to mit, pic na wodę itp. Polska prawica, jak wiadomo, lubi się karmić mitami, z mitami biblijnymi, mitem o niewidzialnej ręce wolnego rynku i przypowieścią o złym Putinie podkładającym trotyl na pancernej brzozie.
Postanowiłem w końcu zasięgnąć wiedzy u źródeł (czytaj: sprawdzić w Wikipedii*). Lemingi wprawdzie nie pływają tak dobrze, jak mi się zdawało, natomiast źródła mitu są dość interesujące:


Mit o „masowym samobójstwie” lemingów ma długą historię, a na jego popularność złożyło się wiele czynników. W 1955 Carl Barks, ilustrator w wytwórni Disneya, narysował do magazynu Uncle Scrooge Adventures komiks pt. „Leming z medalionem” (The Lemming with the Locket). Komiks powstał z inspiracji artykułem w magazynie The American Mercury z 1954 i przedstawiał ogromne ilości lemingów skaczących z norweskich klifów do morza. (Na podstawie tego komiksu z kolei powstał jeden z odcinków Kaczych Opowieści pt. „Ulubione zwierzątko Scrooge’a” albo „Ulubieniec Sknerusa”, w oryginale Scrooge’s Pet).

Kacze opowieści... ktokolwiek wymyślił, żeby każdego, kto nie jest PiS-owcem nazywać lemingiem, miał dość ciekawe poczucie humoru. A może to był lewak zakamuflowany?
I jeszcze:

film White Wilderness nie był robiony w Norwegii, lecz w kanadyjskim stanie Alberta, gdzie nie ma lemingów; sfilmowane gryzonie kupiono nad Zatoką Hudsona i przywieziono do Calgary; przedstawiona wielka migracja była jedynie zręcznym montażem wielu ujęć wciąż tych samych kilkudziesięciu zwierząt[2]; w kluczowej scenie „masowego samobójstwa” lemingi nie zeskakiwały z urwiska, ale były z niego zrzucane

Nie skomentuję nawet.

A tak poza tym, co jest lepsze: czy spróbować popłynąć (w końcu część lemingów gdzieś dopływa, inaczej już dawno by wyginęły, przynajmniej te rzucające się**), czy całe życie odmrażać sobie tyłek na jakiejś skale?



*Ciężko jest uznawać Wikipedię za wiarygodne źródło, gdy się samemu pisywało do niej artykuły, ale akurat leming ma sporo źródeł.
** Wyjaśnienie dlaczego jest oczywiste dla każdego, kto rozumie ewolucję. Czyli nie dla Prawdziwych Polaków.

sobota, 8 grudnia 2012

Coś o zakładzie Pascala

Jeśli już planujemy przyjęcie zakładu Pascala jako swojej filozofii życiowej, to czemu nie zacząć czcić Cthulhu? Jeśli przypadkiem okaże się, że Bóg istnieje, a my uwierzyliśmy w Cthulhu/nie uwierzyliśmy w nic, trafimy co najwyżej do miejsca, gdzie będziemy się smażyć po wieczność w miłym towarzystwie.
Natomiast tego, co nam zrobi taki osobnik...
summeroflovecraft.com

...lepiej sobie nie wyobrażać. Choć w sumie jeśli będziemy gorliwymi wyznawcami, nasz los raczej nie będzie wiele lepszy. 


A tak jeszcze z innej beczki: wywiad z koniem - czy jeśli miałbym w zwyczaju codziennie przechadzać się w okolicach Pałacu Prezydenckiego w masce konia, to dostawałbym za to mandat przy każdym spotkaniu ze strażą miejską, czy tylko dziesiątego każdego miesiąca?

czwartek, 6 grudnia 2012

Dlaczego nie lubię pisać pierwszych notek

Po pierwsze dlatego, że i tak na ogół nie czyta ich nikt poza autorem i ewentualnie miłośnikami historii, przeglądającymi archiwa. Poza tym nie lubię pisać o sobie, zwłaszcza, że to co możnaby w takiej autoprezentacji zawrzeć można bez trudu znaleźć choćby na facebooku/twitterze/gdziekolwiek.
Po drugie, typowa "pierwsza notka" (której celem jest zasadniczo "ciekawe, jak ten szablon będzie wyglądał z jakimś tekstem") nie jest niezbędna - na TriBioLife, blogu który współtworzę, żadnej prezentacji autorów nie było i nikt z tego powodu nie zgłaszał pretensji.
Niektórzy blogerzy lubią w pierwszej notce wyjaśnić motywy, jakie przyświecały im przy założeniu bloga - w moim przypadku motywu nie ma, chyba, że za taki uznać "to o czym myślę, siedząc w autobusie/tramwaju, a co tematyką nie pasuje na TriBioLife". A że dużo się w ten sposób przemieszczam, to i czasu na przemyślenia mam sporo.

Tym sposobem jakoś przebrnąłem przez pierwszy wpis, nie pisząc setki nudnych rzeczy o sobie. Chociaż co najmniej jedną z moich pasji pozwolę sobie zilustrować:

De Havilland Mosquito, mój ulubiony samolot z okresu II wojny światowej. Zdjęcie ze strony spitcrazy.com

A skoro już jesteśmy przy obrazkach, to obrazek w nagłówku pochodzi stąd. Ot na wypadek, gdyby autor kiedyś tu wpadł.